Udało się – paczka z nowiutkimi Raspberry Pi 2 model B dotarła szybko i mogłem od razu przejść do testowania. Zamówienie złożyłem 2 lutego 2015 roku w polskim oddziale RS Components i już po dwóch dniach paczka przyjechała – wg listu przewozowego z niemieckiego centrum dystrybucji.
Sama paczka – nic specjalnego, bąbelkowa koperta syngowana logiem RS, w środku kartonik z maliną, dokument wydania z magazynu i to wszystko.
Problem na start – zapomniałem czytnika microSD!
Tak, zapomniałem, że nowa malina (2 oraz wcześniejsza B+) mają złącze microSD. Dzięki czemu karta pamięci nie jest już tak wystającym elementem urządzenia, aczkolwiek wyróżnia się 2-3 milimetry poza obrys płytki PCB. Szkoda, że nie ukryli tego całkiem. Z rozwiązaniem mojego problemu przyszedł czytnik kart microSD w przenośnym modemie LTE – wystarczy podłączyć kablem urządzenie do komputera, włączyć i oprócz internetu z karty GSM pojawia się karta pamięci wśród urządzeń dostępnych w Windowsie/Linuksie/OSXie.
Instalacja Rasbiana – standardowa procedura
Tutaj nic nikogo nie zaskakuje. Ja wybrałem opcję instalacji pełnego rasbiana (nie przekonałem się do NOOBS). Ściągnąłem paczkę ZIP o wielkości niespełna 1GB, rozpakowałem (ISO to już 3GB, więc karta 4GB jako minimum jest potrzebna) i z poziomu windowsa 7 i aplikacji Win32DiskImager zainstalowałem dystrybucję na karcie pamięci.
Problem numer dwa – nie mam dostępu do routera ani monitora z HDMI
A więc nie mam jak dowiedzieć się jaki IP ma moja malinka. I tutaj z pomocą przychodzi eLinux.org, gdzie dokładnie opisane jest co należy zrobić, żeby mieć zawsze świeżą informację o IP urządzenia. W Rasbianie zadziałało rozwiązanie alternatywne (opisane pod w/w linkiem), czyli modyfikacja pliku: /etc/rc.local. Instalację Raspberry Pi bez klawiatury opisałem tutaj.
Problem numer trzy – nie mam dostępu do partycji linuksowej na Raspberry
Żeby wykonać działania opisane w powyższym punkcie, trzeba wyedytować plik jeden z plików startowych na partycji linuksowej. I tutaj (w przypadku użytkowników windowsów) pojawia się mały problem, ponieważ na karcie pamięci (po instalacji dystrybucji poprzez Win32DiskImagera) pojawia się partycja BOOT (system plików windowsowy) oraz partycja linuksowa z katalogami systemu plików. Żeby się do niej dostać, to trzeba poszukać narzędzia dla windowsa, które pokaże nam taki system plików (istnieją managery katalogów) lub (wg mnie bardziej eleganckie rozwiązanie) uruchomić z pendrive dowolną dystrybucję linuksa w wersji LIVE.
Problem numer trzy – wykonałem wszystkie powyższe działania i nie dostałem maila z IP Raspberry Pi
Na potrzeby powyższego ćwiczenia założyłem konto email w gmailu. Swoje prv konta mam zabezpieczone dodatkowym pinem oraz wolałem nie zmniejszać ich poziomu zabezpieczeń wpisując jawnym tekstem hasło w konfigurację maliny. Wykonałem wszystkie powyższe czynności i nic. Cisza. Okazuje się, że gmail ma dodatkowe zabezpieczenie, które nazywa parametrem ‚Dostęp dla mniej bezpiecznych aplikacji’. Na szczęście po chwili przychodzi mail, trzeba wejść w ustawienia konta google i zmienić na ‚Dozwolony’. Po tym ponownie uruchomić RPi i cieszyć się otrzymanym IP na email.
RPi2 działa i cieszy mnie informacją o 4 rdzeniach. Na dniach będę testować szerzej wydajność oraz na drugiej sztuce stawiać RaspBMC.